Rożny sens tych samych pojęć w prawie cywilnym i podatkowym powoduje, że tę samą usługę inaczej może zakwalifikować podatnik i urząd skarbowy. Świadomość tego może pozwolić uniknąć niekorzystnych dla nas rozstrzygnięć – czytamy w Rzeczpospolitej.

W wielu przepisach ustawy o VAT pojawiają się pojęcia o ustalonym znaczeniu cywilistycznym, a ustawa nie wskazuje, jak należy je rozumieć. W takiej sytuacji może się pojawić wątpliwość, jak sklasyfikować określoną usługę.  Wskazówek dostarcza orzecznictwo sądów i utrwalona praktyka podatników akceptowana przez organy.

Największe wątpliwości i ryzyko sporu z organami podatkowymi występują wtedy, gdy od kwalifikacji danej usługi zależy, czy podlega ona opodatkowaniu lub też czy zastosować można zwolnienie z podatku, stawkę obniżoną lub korzystniejsze warunki odliczenia podatku naliczonego.

Przykładem jest kodeksowa umowa użyczenia, która zasadniczo jest umową nieodpłatną, a w związku z tym – wydawałoby się – wykonywane na jej podstawie czynności nie powinny podlegać VAT. Tymczasem na gruncie ustawy o VAT może ona wywierać skutki podobne do najmu (o ile korzystający obowiązany jest ponosić zwykłe koszty utrzymania rzeczy i uiszczać je użyczającemu).

Koszty te mogą być wówczas traktowane jako wynagrodzenie za udostępnienie rzeczy do używania. Jest to zasadnicza różnica. Gra toczy się bowiem o podleganie opodatkowaniu. Warto pamiętać, że w takich właśnie sytuacjach organy podatkowe są najbardziej czujne.

Więcej w Rzeczpospolitej z 7 kwietnia 2010 r.